Moja przygoda z laptopami Lenovo zaczęła się pod koniec 2012 roku, kiedy to rozczarowany wydajnością mojego ówczesnego Acera, podjąłem decyzję o kupnie nowego laptopa. Z uwagi na budżet ograniczony do około 1500-2000zł, w grę wchodził raczej laptop używany. Początkowo zastanawiałem się nad kupnem ThinkPada T60p lub T61 (bez p bo NVS140 nie należała do najtrwalszych kart), ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało mi się nabyć mocno zmordowanego ThinkPada T500 za jedyne 550zł.
Sprzęt był w stanie niekompletnym – gdzieś zaginął palmrest, baterii nie było, w gnieździe siedział tylko 1GB RAM a obudowa była pęknięta.
T500 od T61 różnił się nieznacznie, ale różnice były bardzo korzystne – największą z różnic było zastosowanie pamięci DDR3 zamiast już nieco leciwych DDR2. Mój zakup tego laptopa zbiegł się chyba w czasie z bardzo korzystnymi kursami walut bo w 2012 roku kupiłem do tego laptopa dwa moduły pamięci GOODRAM 4GB po 79zł sztuka. Laptop wyposażony w 8GB ramu nawet dzisiaj jest dość użyteczny, w 2012 roku był to istny potwór.
Na części do laptopa wydałem blisko 800zł, ale dzięki temu jego specyfikacja kształtowała się następująco:
Procesor Intel Core2Duo P8600 2×2,4GHz
RAM Goodram DDR3 2x4GB (1600MHz, ale laptop wspierał maksymalnie 1333MHz)
Dysk twardy WD Black WD5000BPKT 500GB
ATI Radeon 3650 (256MB)
Matryca 15.4″ TFT 1680×1050
Udało mi się do niego nawet zdobyć nie lada rarytas – stację dokującą ThinkPad Advanced Dock 2503. Jej unikalną cechą było wyprowadzone złącze PCIExpress, umożliwiające montaż zewnętrznej karty graficznej.
Laptop pracował dzielnie przez wiele lat (dysk twardy bezawaryjnie dobił do 24 tysięcy godzin pracy, w 2018 wymieniłem go na SSD Goodram), jednak w styczniu 2019 przeszedł na emeryturę zastąpiony innym Thinkpadem – T440p. Obecnie jest już nieco mniej użytkowany, służąc jako komputer do diagnostyki samochodowej.